Chrapanie, to uciążliwa przypadłość. Wpływa na utrudniony odpoczynek i przeszkadza znajdującemu się w sypialni partnerowi. Przyczyn, przez które chrapiemy jest wiele. Dobrze jest mieć ich świadomość i w miarę możliwości wyeliminować te, które zależą od nas samych.
Dlaczego chrapiemy?
Chrapanie jest to objaw zespołu zaburzeń oddychania w czasie snu. Polega on na wiotczeniu mięśni, przez co tylna część gardzieli zwisa, dotykając nasady języka. Chrapaniu sprzyja bardzo często niedrożny nos, co najczęściej związane jest z krzywą jego przegrodą. W normalnych warunkach, pozostająca mimo zwiotczałej gardzieli szczelina, jest wystarczająca dla oddychania; jednak, przy niedrożności dróg oddechowych, pojawia się trudność z nabraniem powietrza do płuc. Spowodowane nią zwiększenie stężenia dwutlenku węgla we krwi sprawia, że mózg pobudza do pracy dodatkowe mięśnie oddechowe, znajdujące się w przeponie i klatce piersiowej. Powoduje to gwałtowny wdech połączony z głośnym dźwiękiem, który zostaje wzmocniony, gdy pacjent śpi na plecach. Wówczas, język opada ku tyłowi, otwierają się usta i następuje obniżenie napięcia mięśnia bródkowo – językowego i wpływa to na zwężenie cieśni gardła.
Nieprzyjemne dźwięki dobiegające z gardła podczas snu są wynikiem tego, iż gardziel i język wprawiane są w drgania, które mogą spowodować hałas nawet do 90 decybeli. Jest to dźwięk zbliżony do poziomu natężenia działania kosiarki elektrycznej i podobny do ruchu ulicznego. Dla porównania, odkurzacz daje dźwięki o natężeniu 40 dB, a przejeżdżający blisko motocykl bez tłumika 90 db.
Zastanawiając się dlaczego człowiek chrapie, nie sposób pominąć innych czynników, które na to wpływają. Już Hipokrates bowiem zauważył, że polipy w nosie są przyczyną chrapania, a do innych powodów należeć może skrzywienie przegrody nosowej, deformacja nosa zewnętrznego, powiększenie małżowin, alergiczne lub infekcyjne zmiany zapalne błony śluzowej nosa i zatok przynosowych oraz przerost migdałków zarówno podniebiennych, jak i gardłowych. Również wydłużone podniebienie miękkie oraz języczek, są to czynniki, które zwężają drogę przepływu powietrza z nosa do gardła.
Każdy kto przeszedł kiedykolwiek infekcje górnych dróg oddechowych doświadczył, iż towarzyszy jej niespokojny sen i ogromne zmęczenie następnego dnia. Jego przyczyną jest podwyższony opór dróg oddechowych, spowodowany obrzękiem błony śluzowej, który sprawia, że dla wprowadzenia tej samej objętości powietrza do płuc, potrzebne jest bardziej ujemne ciśnienie w klatce piersiowej, niż przy normalnym oddychaniu. Przy silnym podciśnieniu, miękka ściana gardła środkowego zaczyna się zapadać, wpływając na pojawienie się chrapania, zwłaszcza w pozycji leżącej. Już w 1969 roku, Rundecrantz zalecał pacjentom z zaburzeniami drożności nosa spanie w pozycji pod kątem 30 stopni, aby zmniejszyć opór nosa.
Co nasila chrapanie?
Już starożytni Grecy i Rzymianie na pierwszym miejscu wśród czynników nasilających chrapanie stawiali nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu. Otóż, okazuje się, że jednym z istotnych czynników nasilających chrapanie może być nadwaga. Chrapanie spowodowane jest wówczas m.in. przez tkankę tłuszczową, umiejscowioną w górnych rejonach ciała, takich jak szyja, klatka piersiowa, a także brzuch. Tłuszcz uciska wówczas górne drogi oddechowe i zwiększa ich opór, a także zmniejsza objętość klatki piersiowej, utrudniając w ten sposób oddychanie.
Zastanawiając się dlaczego człowiek chrapie, warto też wspomnieć o pozycji ciała. Spanie na plecach sprzyja przesuwaniu się języka ku tyłowi i w dół. Jednakże, u osób z nadwagą i otyłych, chrapanie wydaje się być niezależne od obranej w ciągu nocy pozycji. Podobno Japończycy wynaleźli już nawet specjalną poduszkę z mikrofonem, która na odgłos chrapania podnosi się z jednej strony i odwraca głowę śpiącego na bok.
Alkohol a chrapanie
Alkohol zmniejsza napięcie mięśni górnych dróg oddechowych, języka i szyi. Wówczas bardziej wiotki język łatwiej opada ku tyłowi, zwęża światło gardła i utrudnia oddychanie, a gardło środkowe traci swoją sztywność i zapada się. Ponadto, alkohol, działając na poziomie ośrodkowego układu nerwowego, osłabia obronny mechanizm budzenia się. Starożytni doskonale znali wpływ alkoholu na chrapanie, o czym świadczą fragmenty pism Persjusza z I w. n.e.
Jeden z uczonych zajmujących się zaburzeniami oddychania podczas snu – Christian Guilleminault, z Uniwersytetu Stanford, podając swoim pacjentom szklankę wina przed zaśnięciem, zaobserwował wyraźne nasilenie się zaburzeń oddychania podczas snu. Natomiast naukowcy z londyńskiego Centrum Snu, w kilkanaście lat później, zbadali dokładnie, jak wieczorny drink wpływa na jakość nocnego wypoczynku. Wyniki badań wskazują jednoznacznie, że alkohol skutecznie zaburza najbardziej efektywny etap snu, który daje najwięcej odpoczynku – fazę REM. Według innych badań, dawka alkoholu wypita wieczorem może prowadzić do zwężenia górnych dróg oddechowych, powodując epizody bezdechu sennego nawet u osób, u których zazwyczaj nie występują symptomy tego zaburzenia. U tych, którzy na niego cierpią, działanie alkoholu może powodować wydłużenie czasu trwania epizodów bezdechu, pogłębiając ewentualnie istniejące wcześniej jego objawy.
Oddychanie przez usta a chrapanie
Okazało się również, że oddychanie przez usta nie przeciwdziała zapadaniu się ściany gardła środkowego. Badania przeprowadzone w klinice Mayo wykazały, że zdrowi badani, śpiąc z nosem zatkanym watą, zaczęli donośnie chrapać, choć przedtem nigdy tego nie robili. Oddychanie ustami nie jest oddychaniem fizjologicznym i jako ciekawostkę można podać fakt, iż pewne plemię indiańskie świadomie uczyło dzieci spania z zamkniętymi ustami.
Kto najbardziej chrapie?
Statystycznie, chrapanie dotyczy nawet do 25 proc osób w wieku 18-24 lat. Według Fundacji Zdrowy Sen, regularnie chrapie około 6-8 proc dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym, a w Polsce ok. 20 tys. pierwszoklasistów cierpi na zaburzenia oddychania podczas snu. Są na nie narażone szczególnie osoby o wydłużonym podniebieniu miękkim, przerośniętym języczku, powiększonych migdałkach, ze skrzywioną przegrodą nosową lub innymi nieprawidłowościami w budowie dróg oddechowych. Chrapanie przeważa u ludzi z nadwagą oraz u osób spożywających przed snem alkohol.
Zdecydowanie częściej chrapią mężczyźni. Kobiety zwykle zaczynają chrapać dopiero po menopauzie, gdy przybierają na wadze; mężczyźni natomiast chrapią już nawet od 25. roku życia. Łączy się to m.in. z budową i ilością tkanki mięśniowej. Powodem jest to, że u kobiet drogi oddechowe są szersze i rzadziej pojawia się u nich przeszkoda w przepływie powietrza, która może prowadzić do chrapania. Mężczyźni mają mięśnie gardła bardziej rozbudowane, więc łatwiej zapadają się one pod własnym ciężarem. Dochodzi do tego też tłuszcz, który odkłada się w okolicach szyi i ściska „przewody” oddechowe.
Przez chrapanie, najczęściej cierpią partnerzy, albowiem spanie w towarzystwie osoby chrapiącej może pozbawić nawet 5 godzin snu tygodniowo, co daje aż 260 godzin w roku. Ciekawostką jest fakt iż, gdy pewien amerykański autor opisywał grupę ok. stu pacjentów, którzy poddali się terapii przeciw chrapaniu, zapytał ich, dlaczego zdecydowali się na leczenie. Ponad 80 proc. pacjentów odpowiedziało mu, że robiło to dla swoich żon. Ale nie dla pierwszych, tylko już drugich.
Co to jest bezdech senny i dlaczego na niego cierpimy?
Według lekarzy zajmujących się badaniem snu, krótkotrwałe przerwy w oddychaniu są normalne i zdarzają się wszystkim ludziom. Sporadyczne chrapanie można bagatelizować, ale jeśli powtarza się ono co noc, warto się przebadać, gdyż droga oddechowa z czasem zwęża się, wiotkość mięśni gardła narasta i powoduje to w konsekwencji powstawanie bezdechów. Jeśli przerwy w oddychaniu pojawiają się częściej niż 10 razy w ciągu godziny, mówi się już nie o zwykłym chrapaniu, ale o zespole zwanym obturacyjnym bezdechem sennym (OBS). Jest to stan chorobowy, który może powodować kolejne, w tym bardzo groźne, problemy zdrowotne takie jak: udar mózgu, zawał, niedotlenienie mózgu, nadciśnienie tętnicze. Nieleczone bezdechy śródsenne mogą prowadzić również do zaburzeń rytmu serca, zaburzeń potencji, depresji, nasilenia cukrzycy i innych chorób ogólnoustrojowych.
Bezdechy są to co najmniej 10, czasami nawet 60-sekundowe okresy, w czasie których podczas snu następuje przerwa w oddychaniu i towarzyszy im duże niedotlenienie. Jest to wynik zetknięcia się ścian gardła i zamknięcia drogi przepływu powietrza, które powoduje stopniowe zwiększanie wysiłku oddechowego. Wówczas, u chorego, pojawiają się coraz silniejsze ruchy oddechowe klatki piersiowej i brzucha, przy braku jednoczesnych wdechów i wydechów powietrza. Taka trudność, wpływa na wzrost dwutlenku węgla we krwi, co powoduje wybudzenie, którego chory zwykle sobie nie uświadamia. Przebudzenie wpływa na wzrost napięcia mięśni, co daje efekt udrożnienia gardła. Podczas kilkusekundowego bezdechu, organizm walczy o dostęp do tlenu, a wysiłek, który podejmuje odbija się na porannym samopoczuciu. Takich przerw w ciągu jednej godziny potrafi być aż 60, co łatwo policzyć może dać liczbę nawet kilkuset bezdechów w czasie jednej nocy. Normą jest występowanie do 5 bezdechów na godzinę.
Śpiąca osoba, zazwyczaj nie zdaje sobie sprawy z nocnych zmagań, ale po przebudzeniu, odczuwa zmęczenie, senność, osłabienie koncentracji i bóle głowy. Te osoby budzą się i są od razu zmęczone, procesy myślowe nie przebiegają u nich tak sprawnie, jak powinny. Częściej, powodują one też wypadki w pracy i za kierownicą. Następują też zmiany w ich psychice. Obniża się sprawność intelektualna, a u mężczyzn – potencja.
Dlatego partnerzy osób chrapiących powinni je obserwować w czasie snu. Jeśli bezdechy przydarzają się ich drugim połowom więcej niż 10 razy na godzinę i trwają dłużej niż 10 sekund – można podejrzewać chorobę.
Szczególnie narażeni na bezdech senny są mężczyźni po 40. roku życia, którzy mocno chrapią oraz cierpią na nadciśnienie i nadwagę, a także kobiety po 55. roku życia, w okresie menopauzy, które także zmagają się ze zbyt wysokim ciśnieniem, nadwagą i mają problemy z gospodarką hormonalną. Prawdopodobnie, w Polsce na bezdech senny cierpi około 1,5-2 mln osób, z czego jest to 25 proc. mężczyzn i 11 proc. kobiet. Około 30 tys. z nich powinno się leczyć. Niestety, na walkę z obturacyjnym bezdechem sennym decyduje się przeciętnie tylko co trzeci badany.